29 marca 2015

WYNIKI!+Lepiej mieć więcej szczęścia, niż rozumu

Hejkaa!
Wreszcie są wyniki. Konkurs wygrał Roxi z bloga "Firo1331". Gratulujemy i właścicielkę zwycięzcy prosimy o przesłanie do nas wiadomość na pocztę zpupilemprzezzycie@wp.pl, ze zgodą na umieszczenie zdjęcia w tle mojej strony na Facebooku na 1 miesiąc. Jeśli nie dostanę zgody do 05.04.2015r. niestety to przepadnie. (Oczywiście możesz się też nie zgodzić, ponieważ ta nagroda była dodana po tym jak wysłałaś mi zdjęcie swojej świnki.)

Na pochwałę również zasługuje Eddy i jego właścicielka, którzy też byli bardzo blisko wygranej. Pani psiaka prowadzi bloga "Eddy", którego bardzo Wam polecam.

Tytuł tego posta "Lepiej mieć więcej szczęścia, niż rozumu" pewnie dla wielu jest niezrozumiały i w sumie nie dziwię Wam się. Chodzi w nim tylko o to, że my nie posiadamy czasem kompletnie rozumu, a szczęścia za dwunastu. Dalej nie rozumiecie? Więc przejdźmy do rzeczy. W wakacje 2013 roku Zuzia miała cieczkę. Siedziała sobie w zagrodzonym na wszystkie sposoby ogrodzie. Po około godzinie (było rano, nie wiem, która godzina, ale niedawno wstałam i byłam jeszcze w piżamie) potrzymy... Ziutka zniknęła. Przetrzepaliśmy calusieńki dom, ogródek... Zuzi nie ma! Załamani rodzice i moja siostra pobiegli ją szukać we wszystkie strony, a ja byłam na ulicy przed domem, w piżamie!! (musiało to bardzo śmiesznie wyglądać, ale czego się nie robi dla najlepszej przyjaciółki) Zdesperowana ze łzami w oczach wołałam ją. W końcu jakoś się ubrałam w to co miałam pod ręką i z włosami we wszystkie strony pytałam każdego po kolei, czy widział bardzo małą yorczkę z łysą plamą na pleckach (kolejna, tak samo nieprzyjemna sytuacja, ale o niej później). Zadzwoniłam do wielu znajomych i razem z nami szukaliśmy Zguby. Rodzice i siostra wrócili bez jakichkolwiek rezultatów (oprócz tego, że o zaginięciu dowiedziało się około 50 ludzi). Zdesperowani pojechaliśmy na straż miejską. Oczywiście od razu zaczęli jej szukać. Po kilku godzinach pomagali nam sąsiedzi, moi znajomi, straż miejska, mnóstwo ludzi zaczepionych w całym moim mieście... a nawet dowiedziała się o tym policja!!, która też rozpowiadała, że zgubił się york. To się nazywa zdesperowanie! Objeździliśmy wszystkie przychodnie weterynaryjne i sklepy w okolicy, z prośbą o mówienie klientom, że zgubił się yorkshireterrier o imieniu Zuzia. Prawie całe moje miasto trąbiło, że Ziutka uciekła. Koło godziny 15:00 moi rodzice drukowali ulotki, a ja z przyjaciółką poszłyśmy ją dalej szukać. Nagle koleżanka krzyczy, że idzie jakaś pani z Zuzią! Ja zniechęcona, załamana, już prawie bez wiary, że moja kochana uciekinierka się odnajdzie powiedziałam, że to raczej nie ona. Dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie, że to Zuzia! Prawdziwa Zuzia we własnej osobie, zadowolona biegnąca w moją stronę. Cieszyłam się jak głupia, która wygrała kilka milionów złoty! Mieszkam koło lasu i tam zawsze chodzimy na spacery. Ziutek zna te góry jak własną kieszeń, dlatego tam poszła na "randkę". Jakaś pani była w pobliżu i nagle usłyszała pisk. Patrzy, a tam mały, panikujący york otoczony pięcioma, z dziesięć razy większymi od siebie psami. Wzięła ją do domu i nakarmiła. Usłyszała od jakiegoś przechodnia, że na ulicy, na której mieszkam zgubił się york i tak właśnie spotkałyśmy się po drodze. Jakie szczęście! Ta pani uratowała mojego pieska, za co wszyscy jesteśmy jej bardzo wdzięczni, bo nie wiadomo, kiedy Zuzia by się znalazła i czy w ogóle by się znalazła. Jak nie, to pewnie by nie przeżyła sama, bo w lesie gdzie są dzike zwierzęta. Nawet nie chcę o tym myśleć. Koło 17:00 szczęśliwi, podekscytowani i przede wszystkm strasznie zmęczeni (nigdy nie przeszłam tyle kilometrów, w tak krótkim czasie) odwołaliśmy alarm. Podejrzewaliśmy, że mój tata jak wyrzucał śmieci ją przez przypadek wypuścił i trzymaliśmy się tego, ale tylko przez moment. Jak dochodziła godzina 19:00 wypuściliśmy Wędrowniczkę do ogrodu, żeby się załatwiła. Po około dwóch minutach, przychodzi babcia mojej koleżanki... z Zuzią na rękach!!! Rozumiecie to? Jakie szczęście, że akurat wtedy szła na spacer, bo nie wiem co by się stało. Za niedługo robiło się ciemno, więc babcia mojej koleżanki, kest drugą wybawicielką Uciekiniera. Okazało się, że Zuzia wychodziła... Teraz się skupcie... przez 5×5cm siatkę w płocie! Spryciolek z niej taki straszny. Teraz nasz płot jest typowo "anty-Zuziowy" i jak ma cieczkę siedzi na dworze na smyczy. Od tamtej pory dmuchamy na zimne! Teraz pewnie rozumiecie tytuł. To było tak naprawdę tylko wielkie szczęście i zasługa, wielu dobrych ludzi, którzy nam pomogli. Jestem każdej tej osobie bardzo wdzięczna.

Jak przeczytaliście o tej łysej plamie na pleckach, to pewnie się wystraszyjiście. Muszę Was uspokoić i powiedzieć, że Zuzi się nic nie dzieje. Jest zdrowa, ale jak była malutka musiała przez bardzo dużo przejść. Macie się nie martwić, bo przypominam Wam, że jest cała, zdrowa i bardzo radosna. Napiszę Wam więcej o tym w środę (jak będę miała siłę na myślenie, bo piszę Test Szóstoklasisty) albo w czwartek. Oczywiście w weekend będzie też świąteczny post.
Zachęcam do komętowania!
Paa!


27 marca 2015

Finał konkursu!

Hejkaa!
Nareszcie doczekaliście się finału. Odpadł niestety Majki. Jego pani prowadzi bloga "Majki-moje życie".
Zasady głosowania są takie same jak ostatnio, tylko teraz GŁOSUJEMY NA ZWIERZAKA, KTÓRY MA WYGRAĆ, pisząc w komętarzu jego numer. Wyniki będą w tą niedzielę koło 16:00.
Życzę powodzienia i zachęcam do głosowania!


25 marca 2015

2 etap konkursu

Hejka!
Wreszcie po trzech tygodniach mamy drugi etap konkursu. Niestety odpadła katka Luna.
ZASADY GŁOSOWANIA:
-Głosujemy na zwierzaka, który ma odpaść, pisząc w komentarzu jego numer.
-Możemy oddać głos tylko raz.
-Właściciele też mogą głosować.
Kolejny etap, będzie w piątek niezależnie od tego ile będzie głosów.
Wszystkim życzę powodzenia!


21 marca 2015

Wiosna!+ Diy



Hejkaa!
Jak ktoś zapomniał, to mu przypominam, że dzisiaj jest pierwszy dzień wiosny! Nie wiem jak Wy, ale ja najbardziej lubię tą porę roku. Jest cieplutko, dla mnie w sam raz. Słońce świeci, ptaszki śpiewają, kwiaty kwitną… czego chcieć więcej? Od rana pieski i Kiciusia prawie ciągle siedzą w ogrodzie. Zastanawiałam się nawet, czy by nie wziąć Asti z klatką na dwór, ale doszłam do wniosku, że lepiej poczekać jeszcze trochę. U nas pogoda dopisuje, krótko mówiąc jest cudownie. Oczywiście skorzystałyśmy z okazji i poszłyśmy na bardzo długi spacer. Najpierw poszłam z Wiki, Zuzią i Szilą w stronę jeziorka koło mojego domu, żeby pobiegały sobie bez smyczy. Po około półgodzinnym spacerku na „wolności”, poszłyśmy w stronę ulicy i  „wolność” się skończyła, bo trzeba było iść na smyczy. Powiem Wam, że jestem bardzo z psiaków dumna, bo nigdy nie miałam okazji prowadzić całej trójki na raz, na smyczy. Szły ładnie obok siebie, nie szarpały, a nawet się ani razu nie poplątały. Po prostu ideał. Nie spodziewałam się tego, bo zazwyczaj jak chodzę z Wikusią i Zuzią i to Ziutka krąży wokół Wiki i co chwilę muszę je rozplątywać. Pewnie też poskutkowało to, że pieseczki były już wybiegane. Jak wróciłyśmy do domu po około dwóch godzinach, postanowiłam, że wypróbuję moje przepisy na ciacha. Najpierw zrobiłam psie ciasteczka. Wiki, Szilka, a nawet bardzo wybredna Zuzia, się nimi zajadają. Jestem w wielkim szoku, bo żeby „Wybredniaczkowi” coś zasmakowało potrzeba cudu. Więc, jak je zrobiłam?


Składniki:
- jedno jajko
- ok. jednej szklanki mąki
- ok. 50 gram sera
- jedna średnia marchewka

Sposób przygotowania:
Zetrzyj marchewkę i ser. Następnie wymieszaj te dwa składniki, wbij jajko i dodaj mąkę. Gdy starannie rozrobisz ciasto, rozwałkuj je i pokrój na kawałki. Piecz w piekarniku nastawionym na 170 stopni, tyle żeby ciastka się upiekły.

Według mnie ten przepis jest bardzo szybki i łatwy. Co najważniejsze bardzo smakuje moim pupilom (zdjęcia dodam na końcu, ponieważ zrobiłam je telefonem, a dodam z aplikacji Blogger, z której nie da się inaczej).


Dla świnek niestety mój przepis się nie sprawdził, ponieważ pomimo godziny w piekarniku są wilgotne w środku, a ja nie chcę, żeby Asti i waszym świnką się coś stało… Mam nadzieje, że mi wybaczycie, ale obiecuję, że jak tylko wymyślę kolejny przepis, to na pewno go Wam napiszę.



We wtorek pojechaliśmy do weterynarza obciąć pazurki. Asti była bardzo grzeczna, ale tylko dlatego, bo się panicznie bała doktora, a przede wszystkim nożyczek. Na początku bardzo się wystraszyłam, bo jeszcze nigdy nie widziałam jej tak zestresowanej (przestała się ruszać, można powiedzieć, że była jak posąg), ale całe szczęście jak tylko weszliśmy do auta zaczęła kwiczeć i wszystko było w porządku. Co mnie też zdziwiło nie bała się zwierząt w poczekalni, a było w sumie głośno od szczekania. Ogólnie jestem z niej dumna i cieszę się, że pojechałam do weterynarze z innego miasta. Tu gdzie ja mieszkam jest co najmniej pięć weterynarzy, ale bałam się dać Astucha lekarzowi, który ma problem z obcięciem pazurków moim psiakom, a co dopiero śwince.


Wiem, że konkurs, który zorganizowałam nie jest za ciekawy. Pierwszy etap jest już od dwóch tygodni, a mamy tylko trzy głosy. Niestety jak ich nie będzie pięciu głosów do środy (25 marca), konkurs zostanie odwołany, ponieważ według mnie ni ma on sensu. Bardzo przepraszam uczestników, ale to nie ode mnie zależy. Jeszcze możecie głosować!


To na tyle w tym poście. Jak już przeczytaliście całego, chciałabym Wam bardzo podziękować, za każde wejście i komentarz. To dzięki Wam ten blog istnieje i ma 2500 wyświetleń!
Paa!





14 marca 2015

Nie ważne jak wyglądam...



Hejkaa!
Najpierw muszę Was przeprosić, że nie było postów w środę i w piątek, ale byłam przeziębiona. Nie miałam, ani pomysłu, ani ochoty na pisanie posta. Mam nadzieją, że mnie rozumiecie. Z resztą i tak nic ciekawego się nie działo, więc byście mi tu padli z nudy. Dzisiaj był pierwszy dzień, w którym mogłam wyjść z łóżka. Postanowiłam więc zrobić jak najwięcej rzeczy, które sobie zaplanowałam. Najpierw zabrałam się za sesję foto. Zdjęcia wyszły przecudne i jest ich tyle, że się nie zdecydowałam, które są tak wyjątkowe, żeby Wam pokazać i postanowiłam, że dzisiaj będzie część, a w kolejnym poście reszta. A  to one. Niektóre wyszły takie słodkie. Z resztą po co ja Wam opowiadam, zobaczcie sami…

















Na razie tylko część. Jak ktoś regularnie czyta moją stronę na Facebooku wie, że miałam iść z Prosiakiem do weterynarza obciąć pazurki. Nie zrobiłyśmy tego, ponieważ pogoda zrobiła nam niezłego psikusa… i spadł śnieg! Dlaczego akurat dzisiaj, jak ma się inne plany? Ta pogoda nie umie wyczuć odpowiedniego momentu. No dobra, ale przejdźmy do rzeczy. Nie poszliśmy z Asti do doktora, żeby się nie przeziębiła. Teraz czekamy do poniedziałku, bo wtedy ma być czternaście stopni, chociaż w sumie dzisiaj też miało być podobnie, a tu śnieg. Czekamy cierpliwie. Ja już się boję jak to będzie, bo Astuch znając ją, zje lekarza. Może bardzo go nie pogryzie, ale już współczuję tej osobie, która będzie jej obcinać paznokcie. Drugim planem było wyjście na spacer. Udało się i nawet mamy zdjęcia, które będą w kolejnym poście. Zuzi jak zwykle nie chciało się iść, więc ona została w domu, a ja z Wikcią poszłyśmy, co prawda tylko na piętnastominutowy spacerek, ale było super. Wiki jak to zwykle ona była zachwycona śniegiem. Latała w tą i z powrotem.


Na razie to był tylko dość długi wstęp, a teraz przejdziemy do tematu. Spotkaliście się kiedyś z ludźmi którzy patrzą tylko na wygląd psa? Ja wiele razy. Wiecie jak to denerwuje. Na dole mojej ulicy jest malutki sklepik. Byłam z Zuzią na spacerze (jeszcze wtedy nie mieliśmy Wiki) i mama zadzwoniła do mnie, że czegoś nie mamy. Nie miałam co zrobić z Zuzieńką, bo przed sklepem jej nie zostawię, więc weszłam z nią do niego. Kasjerki się tylko uśmiechały i mówiły: „Jaki malutki i słodziutki piesek. To szczeniaczek, prawda?” Cieszyłam się, że ludziom podoba się Zuzia i tak naprawdę byłam przyzwyczajona do zaczepek na ulicy i tekstów typu „Jaki malutki piesek. Mogę pogłaskać?”. Ziutka jest naprawdę bardzo mała, więc się nie dziwię, ale już bez przesady. Pies to nie jest jakiś eksponat do głaskania, tylko to najlepszy przyjaciel człowieka. Trzeba o tym pamiętać. Jak wzięliśmy Wikcie ze schroniska, jak była jeszcze szczeniakiem, też zdarzyło mi się wejść do tego samego sklepu. Tak samo panie były zachwycone. Ostatnio jak próbowałam coś kupić, z według ludzi „brzydką, wyrośniętą Wikcią” pani mnie wyprosiła, chociaż nie cały rok wcześniej zachwycała się jaka Wiki jest piękna, a teraz do mnie z tekstem, że psy nie mają tu wstępu. Dlaczego?! Nie rozumiem takich ludzi. Jak wejdę z Zuzią to jest zachwyt i normalnie mogę zrobić zakupy, a jak z Wikusią teksty, że mam ja zostawić przed sklepem. Chociaż mam ją na rękach tak jak Ziutkę to już jest ZAKAZ WSTĘPU PSOM. Przecież siedząc na rękach nie nie zniszczy. Co to jakiś inny, gorszy pies? Jest kundelkiem ze schroniska, ale to nie znaczy, że nie potrzebuje miłości. Pewnie gdybyście byli na moim miejscu, też byście byli źli. Według mnie każdy pies zasługuje na miłość, nie ważne, czy jest rasowcem z willi, czy kundelkiem ze schroniska albo z ulicy. Co to zmienia? Są sklepy których właściciele nie życzą sobie wchodzenia z psami. Rozumiem i szanuję to, ale dlaczego jeden pies może wejść, a inny nie? Nie rozumiem logiki takich ludzi, bo każdy pies może coś zniszczyć, nawet ten według nich słodki. Często też słyszymy różne dziwne komentarze, na temat, że Wikusia nie ma ogonka. Nie zwracam na to zbytnio uwagi, bo i tak dla mnie będzie Mis Kundelków, a Zuzia Mis York'ów i się to nie zmieni, pomimo głupich komentarzy.

Teraz trochę milszy temat. Asti wygrała konkurs! Ma pierwsze miejsce i za niedługo przyjedzie miseczka ceramiczna firmy Trixe. Bardzo się cieszymy, bo nie spodziewałyśmy się wygranej. Wysyłałam zdjęcie na konkurs z myślą, że pewnie nic nie zajmiemy, ale myślałyśmy pozytywnie. Bardzo się cieszymy i jeśli właścicielka bloga "Moje prosiaczki" czyta ten post, to bardzo, ale to bardzo dziękujemy jej za nagrodę. Jak ją dostaniemy na pewno dodamy zdjęcie.

To na tyle w tym dosyć poważnym poście. Mam nadzieje, że też takie tematy Wam odpowiadają i że ten post się wam podobał, bo pisałam go dwie godziny. Wiecie laptop się na mnie obraził, a ja dwa razy pisałam tego posta, więc bądźcie wyrozumiali.
Paa!

P.S. Jak widzicie jest inna czcionka do tekstu. Podoba się chociaż trochę?

P.P.S. Posty będą niestety tylko w weekendy. Informacje nie będą co tydzień, tylko jak wpadnę na coś ciekawego, ponieważ kończą mi się pomysły.